Wywiad z ks. Wiesławem Ogórkiem SDS

“Mamy być wzajemnie dla siebie…”

W dzieciństwie chętne wspinał się na drzewa i lubił aktywne spędzać czas. W szkole preferował geografię a uczył się bo musiał… Od ponad 20 lat jest Salwatorianinem ale zamiłowanie do przygód mogło zaprowadzić Go zupełnie gdzie indziej… Chętnie zjada wszystko co zielone a szczególnie lubi mizerię;-) 

Agnieszka N.: Jak się zaczęła Ks. przygoda z Salwatorianami?

Ks. Proboszcz: Pochodzę z diecezji Tarnowskie w której nie pracują Salwatorianie. Dlatego Salwatorianów poznałem dopiero po maturze. A więc stosunkowo późno. Poznałem w bardzo ciekawy sposób przez siostrę zakonną. Otóż pracowała w mojej rodzinnej parafii pw. św. Kazimierza w Nowym Sączu siostra zakonna ze zgromadzenia które popularnie nazywano „Szarytkami”- Siostra Zofia. Znała  dobrze Salwatorianów  z jednym nawet była spokrewniona.. W 1982 r.  zaproponowała mnie i moim kolegom wyjazd na Oazę powołaniową  do Międzywodzia. Dla mnie nie istotne było, że  to wyjazd na rekolekcje ale ważne że nad morze.  W Polsce panował stan wojenny, wyjazdy nie były tak łatwe jak teraz (Takie były czasy i tak działał Bóg-teraz to wiem). Mój tata pracował w ZNTK , więc miałem darmowy bilet na pociąg. Pojechałem razem z moimi kolegami. Było nas  siedmiu ( z tego trzech zostało salwatorianami).  Morze  urzekło ale urzekli tez ludzie których spotkałem. Pierwszym salwatorianinem, którego poznałem to był ks. Krzysztof Wons wówczas kleryk, pomagał prowadzić turnus. On pierwszy przyjął nas w domu zakonnym w Międzywodziu. Turnus rekolekcyjny prowadził ks. Leonard Czuchoński, pomagał mu jeszcze ks. Stanisław Golus. Proboszczem w Międzywodziu był ks. Tadeusz Sołtys. To pierwsi salwatorianie jakich poznałem.  Radosna i rozmodlona grupa sprawiła że za rok przyjechałem znowu do Międzywodzia. Wówczas w  czasie adoracji w kaplicy  wewnętrznie powiedziałem Bogu „tak” zostanę salwatorianinem. Do dzisiaj pamiętam tę ulgę jaką wówczas odczułem . A później już konsekwencja. Podanie o przyjęcie, nowicjat, seminarium. Tak to się zaczęło.

A.N.:  Jak wspomina Ks. swoją formacje w Seminarium?

Ks. Proboszcz: Do seminarium w Bagnie a raczej do nowicjatu wstąpiłem nie bezpośrednio po maturze. Decyzja dojrzewała jeszcze przez dwa lata.  To sprawiło, że byłem troszkę starszy od moich współbraci, choć nie wszystkich. Ale dawało mi to już inne spojrzenie na życie. Seminarium to był czas poznawania samego siebie. Wpadania w konflikty z samym sobą i innymi i uczenie się wychodzenia z trudnych sytuacji. Nie było ich może dużo ale były. I dobrze że były bo to teraz daje mi pewien spokój i dystans  w podchodzeniu do różnych konfliktowych sytuacji. Wiem że czas jest najlepszym „rozwiązywaczem” konfliktów. To był czas uczenia się siebie. Głęboko w pamięci pozostał czas wykładów, przygotowywaniu się do egzaminów i samych egzaminów. Czas dyżurów i wspólnej pracy. Po tym wiem, że perfekcja tez zabija. Nie można wszystkiego zrobić i wszystkiego mieć.  Seminarium mnie ukształtowało. To był piękny czas. Czas nauki i formacji duchowej. Oddalenie Seminarium w Bagnie od dużych miejscowość sprawiało, że byłem poza problemami tego świata. Było natomiast mnóstwo  różnych radości, związanych ze współbraćmi i profesorami. Wyczuwało się ich  życzliwość Wielu z nich już odeszło do Pana. Niech cieszą się Niebem. Czas przemija ale przeżycia z  seminarium są ważne.

A.N.: Gdyby nie kapłaństwo to kim mógłby Ks. zostać?

Ks. Proboszcz: Pierwszym moim pragnieniem było aby pójść do liceum Morskiego w Szczecinie. W szkole podstawowej odwiedził nas uczeń takiego Liceum, zachęcając do wybrania tej szkoły. Podobał mi się strój marynarza i cała ta otoczka z przeżywanymi przygodami. Ostatecznie rodzice się nie zgodzili. Ale nie było to chyba zbyt mocno ugruntowane pragnienie bo nie postawiłem na swoim. Marynarzem mógłbym być bo lubię przygodę. Kapłaństwo to też przygoda!

A.N.: W Piśmie Świętym wyraźnie widać, że władza powinna być służbą. Jak Ks. rozumie urząd proboszcza?

Ks. Proboszcz: Zadania proboszcza są dokładnie wymienione w Kodeksie Prawa kanonicznego.  Należą do nich m. In  troska o to aby wiernym było głoszone Słowo Boże, aby sprawowanie Eucharystii było godne i by było centrum  życia parafialnego. Jak rozumiem swój urząd?  Proboszcz powinien poznać wiernych. Powinien nawiedzać  rodziny. Uczestniczyć w ich troskach, pocieszać, pomagać, umacniać w przekonaniu że są przez Boga chciani i kochani. Starać się o to aby wszyscy, którzy tego oczekują i potrzebują otrzymali pomoc do wzrastania w życiu chrześcijańskim. Dotyczy to chorych, starszych i czcigodnym wiekiem, małżonków, rodziny, dzieci, młodzież i tych którzy są, jak to mówimy,  poszukującymi. To wszystko jest zgodne z duchem Pisma św.  I jest to służba. Jest to służba Parafii, Kościołowi i Bogu.

A.N.: Był Ks. kiedyś w naszej parafii?

Ks. Proboszcz: Parafię w Mikuszowicach odwiedzałem, gdy pracowałem zaraz po święceniach  tj. w latach 1991-93 w Bielsku Białej w parafii NMP Królowej Polski.  Bywałem w tutejszej parafii przy okazji   imienin Księży, jak i z okazji  wydawanej wówczas gazetki „Niedzielnik”,  redagowanej przez trzy salwatoriańskie parafie. Drukowaniem gazetki zajmował się wtedy ks. Jan Folkert SDS.  Często przyjeżdżałem odebrać wydrukowane numery. Nie było jeszcze tak pięknego kościoła. Ale mogłem obserwować jego początki.

A.N.: Fundamentem Ks. pracy jest dorobek poprzedników. ( Znał Ks. któregoś z nich?)  Jak go Ks. ocenia?

Ks. Proboszcz: Pamięcią obejmuje  trzech moich poprzedników. + Ks. Franciszka Koska. Ks. Mariana Papiernika i ks. Tadeusza Słoninę. Nie była to jakaś bliższa znajomość. Najlepiej znałem ks. Tadeusza. Gdy byłem w seminarium on tam pracował jako ekonom. Z ks. Marianem spotykałem się gdy  po zakończeniu pracy w Mikuszowicach  Śl.  zamieszkał we Wrocławiu. Wtedy poznałem jego poczucie humoru. A że pochodzimy z tej samej diecezji, był to powód do wspólnych wspomnień i żartów.  Jak ich oceniam? Każdy z nich włożył wiele serca i to jest chyba najważniejsze. To procentuje. Niech im Pan Bóg błogosławi za dobrze wykonaną pracę. Ale taka nasza posługa. Otrzymujemy dekret czyli nowe posłanie przełożonego  Naszego Zgromadzenia i jesteśmy posłuszni. Taka wola Nieba…

A.N.: W czym tkwi sukces dobrze działającej parafii?

Ks. Proboszcz: W jedności, zgodzie. W zapatrzeniu na Chrystusa. Jest takie opowiadanie starego Mnicha. „ Gdy pies zobaczy zająca. Rzuca się za nim w pościg i głośno szczeka. Inne psy słysząc szczekającego psa, który goni zająca, też ruszają w pościg. Mnóstwo ich biegnie razem i szczeka, lecz tylko jeden widział zająca, tylko jeden śledzi go wzrokiem. Po pewnym czasie wszystkie te psy, które nie widziały zająca a tylko biegną dlatego, że jeden z psów go widział, zaczynają się męczyć, ustają jeden po drugim, nie dają już rady biec dalej. Natomiast ten, który nie spuścił oczu ze swojego celu, biegnie aż do końca i bierze zdobycz”.  W dobrze działającej parafii właśnie o to chodzi. Aby jak najwięcej było tych, którzy żyją Chrystusem.

A.N.: Kościół coraz bardziej otwiera się na współpracę ze świeckimi. Jak widzi Ks. taką współpracę w parafii?

Ks. Proboszcz: Świeccy są Kościołem.  To mówi już wszystko. Współpraca to branie odpowiedzialności za podejmowane dzieła. Nikt nie powinien pozostać sam. Optymistycznie nastraja organizowana Biesiada parafialna  bo pokazuje, ze wierni troszczą się o kościół .Większość rzeczy w parafii mogą wykonać świeccy, księża powinni im  towarzyszyć i wspierać.  Mamy być wzajemnie dla siebie. Liczę na duże zaangażowanie parafian. Na wzajemne zaangażowanie.

A.N.: Co lubi Ks. robić w wolnym czasie?

Ks. Proboszcz: Lubię spacerować. Poprzednie miejsce pracy Zakopane dało mi możliwość ze wyszedłem na większość tatrzańskich szczytów. Zimą narty zjazdowe a  ostatnio biegowe. Lubię aktywny odpoczynek.

A.N.: Czy mały Wiesio był wolał wspinać się po drzewach czy czytać książki?

Ks. Proboszcz: „Ucz się ucz bo nauki to potęgi klucz”.  Często mi to powtarzano. Z natury lubię aktywność sportową to i lubiłem wspinać się po drzewach. Ale książki tez czytałem.

A.N.: Jako dziecko lubił Ks. się uczyć? Jaki przedmiot był najciekawszy?

Ks. Proboszcz: Lubiłem ale czy najbardziej na świece tego bym nie powiedział.. Nauka to nauka. Zdecydowanie fascynowała mnie geografia.

A.N.:  Na koniec pytanie zasadnicze czy lubi Ks. mizerię? 😉

Ks. Proboszcz: Lubię wszystko co zielone. Ogórki pod każdą postacią. W tym mizerię bardzo!