Wywiad z ks. Bogdanem Cwynarem SDS

„Nie ukrywam, że naszej Gazetki będzie mi brakowało…”

 

Choć na pozór skryty i zamknięty w sobie, przy bliższym poznaniu okazuje się być radosnym i bardzo ciepły człowiekiem. Pracy w redakcji Parafialnej Gazetki oddał całe swoje serce! O tym jak się znalazł się w Cygańskim Lesie, o posłudze wśród nas i tym, czego uczy kapłanów nasza parafia oraz o planach na przyszłość rozmawiałam z ks. Bogdanem Cwynarem SDS, redaktorem naczelnym Gazetki Parafialnej, który kończy posługę w naszej parafii.

 Agnieszka N.: Jak trafił Ksiądz do Cygańskiego Lasu?

Ks. Bogdan Cwynar SDS: po 7 latach pracy na Filipinach, pod koniec marca 2015 r. wróciłem do Polski.  Po jakimś czasie zadzwonił do mnie Ksiądz Prowincjał z pytaniem czy mogę zostać od 1 lipca  superiorem w Cygańskim Lesie.

Agnieszka N.: Na czym polegała Księdza praca na Filipinach?

Ks. Bogdan: Filipiny to była piękna przygoda! Przede wszystkim byłem odpowiedzialny w naszym domu formacyjnym w Amadeo za nauczanie filozofii. Mieliśmy ok. 40 kleryków, prawie całej Azji Południowo-Wschodniej min.: Wietnamczycy, Chińczycy, Japończycy, Filipińczycy. Na początku wykładałem tylko w naszym domu formacyjnym ale z czasem zacząłem uczyć na jednej z uczelni, prowadzonej przez księży Saletynów. Oprócz tej pracy zajmowałem się także dzieciakami J  Ponieważ na Filipinach ciągle znajdują się olbrzymie obszary biedy, ja z moim współbratem ks. Adamem bardzo zaangażowaliśmy się w pracę charytatywna. Miałem grupę dzieciaków, którą nazwaliśmy „Dzieci Ojca Jordana”. Praca z nimi polegała na tym, że oprócz tradycyjnej katechezy w prowizorycznych barakach i czwartkowej Mszy Świętej, w sobotę wszyscy zbieraliśmy się na modlitwie przy grocie Matki Bożej, po czym dzieciaki otrzymywało obfity posiłek. Często widziałem jak dzieci nie zjadały wszystkiego do końca, tylko zabierali dla swojego głodnego rodzeństwa.  Także przy okazji świąt, staraliśmy się organizować spotkania w radości, z zabawami i z bogatym posiłkiem, a dzieci w prezencie otrzymywały od nas ubrania. To wszystko było możliwe dzięki hojności ludzi, których prosiliśmy o pomoc. Dzieciaki były za to bardzo wdzięczne!

Agnieszka N.: Ciężko było wrócić do Polski?

Ks. Bogdan: Bardzo…  Zarówno do studentów jak i do moich dzieci bardzo się przywiązałem. Ja byłem potrzebny im a oni byli potrzebni mnie! Kochałem te dzieciaki i myślę, że one też mnie kochały…

Agnieszka N.: Dlaczego wrócił Ksiądz do Polski?

Ks. Bogdan: Musiałem wrócić ze względów zdrowotnych.

Agnieszka N.: Łatwo było przyzwyczaić się do pracy w polskich warunkach?

Ks. Bogdan: Po powrocie przez 3 miesiące chodziłem jak „potłuczony”…  Moi rodzice mieli ogródek z warzywami, w którym spędziłem cały swój urlop. Pracowałem tam cały czas ale myślami i sercem byłem wciąż na Filipinach. Praca w parafii jako superiora jest zupełnie inna niż praca na Filipinach. Tam byłem prawie za wszystko odpowiedzialny, wszystkiego musiałem dopilnować. Jako superior nie miałem wiele obowiązków. Odpowiadałem za dyscyplinę w domu zakonnym ale nie miałem dodatkowych zadań duszpasterskich, nie uczyłem w szkole. Praca tutaj była całkiem inna.

Agnieszka N.:  Czy znał Ksiądz wcześniej naszą parafię?

Ks. Bogdan: Byłem tu tylko raz,  jeszcze gdy byłem klerykiem odwiedziłem br. Marka Miazgę SDS który w Cygańskim Lesie pracował. Proboszczem wtedy był chyba jeszcze śp.  ks. Kosek a wikarym był ks. Jan Folkert. Jak przez mgłę pamiętam, że nowy kościół chyba się już budował, natomiast starego kościoła nie pamiętam bo byłem tutaj wieczorem.

Agnieszka N.: Jakie będzie najbardziej charakterystyczne wspomnienie związane z naszą parafią ?

Ks. Bogdan: Dla mnie osobiście nasz kościół ma coś w sobie! Jest kameralny ale jest bardzo omodlony. Bardzo lubię odprawiać tu Mszę Świętą. Przypomina mi moją pierwszą parafię w Mikołowie, gdzie kaplica jest zamieniona na kościół. Zapach tej kaplicy, atmosferę tej kaplicy noszę w sobie do dzisiaj. Od tamtego czasu minęło już 20 lat a ja byłem tam tylko raz, ale wiem że tak samo będę nosił w sercu nasz kościół, on jest dla mnie szczególny. Jak jestem w nim rano lub wieczorem, bardzo ujmujące jest dla mnie to, że pewne osoby są na swoich stałych miejscach. Wiem, że w tej czy w tamtej ławce będzie siedziała ta czy tamta osoba. To jest dla mnie takie rodzinne. Choć wszystkich tych osób nie znam, to jednak są dla mnie ważne.

Agnieszka N.: A jak się Księdzu podoba Bielsko?

Ks. Bogdan: Jak wiesz, jestem domatorem… Po roku udało mi się odkryć, że za płotem jest las  i jest gdzie spacerować J Natomiast to też chyba świadczy trochę na mój minus bo w ogóle nie znam Bielska. W kościołach to byłem może dwóch, w katedrze i w kościele w Białej.

Agnieszka N.: Nie ma dwóch takich samych parafii, dlatego kapłani w każdej nowej parafii mogą nauczyć się czegoś innego. Czego nauczył się Ksiądz w naszej parafii?

Ks. Bogdan: Z jednej strony nie dałem wiele tutejszej parafii bo jak powiedziałem duszpasterstwo nie było w mojej gestii. Sprawowałem jedynie sakramenty. Ale czasami krytykuje się, bądź mówi z ironią o tzw. „Matkach Kościoła”, czyli paniach które regularnie przychodzą na Msze i nabożeństwa. Dla mnie jednak, te panie są przykładem żywej wiary, prostej ale nie prostackiej, prostej ale głębokiej. Gdyby nie te panie np. z Żywego Różańca czy innych grup parafialnych, to Pan Jezus nie byłby adorowany w Najświętszym Sakramencie a  na nabożeństwach byłyby pustki. Dlatego te osoby uczą mnie, zakonnika i kapłana wierności Chrystusowi. Tym bardziej, że są one podobne do mojej mamy. Gdy miała jeszcze siłę zawsze chodziła do kościoła i było to dla niej bardzo ważne. Takie osoby oddychają wiarą! Właśnie takiego oddychania wiarą na co dzień się tutaj uczyłem.

Agnieszka N.: Mówi Ksiądz, że nie zrobił dużo w naszej parafii bo nie pracował Ksiądz w duszpasterstwie. Nie zgodzę się z tym. To Ksiądz  jest głównym organizatorem Ogólnopolskiego Konkursu Jordanowskiego, z Księdza inicjatywy powstała dziecięca Grupa Misyjna „Jordanki” i wreszcie największym Księdza dziełem jest nasz Gazetka Parafialna!

Ks. Bogdan: Konkurs Jordanowski jeśli jest ważny to dla Polskiej Prowincji a nie dla parafii, choć jego początki to pierwszy parafialny Konkurs Jordanowski w którym wzięło udział wiele dzieciaków właśnie z parafii. „Jordanki” to był pomysł wzięty z Filipin. Jak  mam jakieś swoje wizje, plany lub jestem za coś odpowiedzialny to w pełni się angażuję. Wygląda to jednak tak, że szukam ludzi, którzy pomogą mi to zrealizować. Staram się swoje idee wcielać w życie przy pomocy także innych ludzi.

Agnieszka N: Łatwo będzie Księdzu zostawić naszą Gazetkę?

Ks. Bogdan: Na początku zostałem szefem Gazetki w zasadzie przez przypadek. Sama pamiętasz jakie były początki. Natomiast kiedy już wziąłem za nią odpowiedzialność i zacząłem ja prowadzić, to rzeczywiście stała się ona ważną częścią mojego pobytu w Cygańskim Lesie. Ważne jest jednak, aby w takiej pracy mieć wokół siebie ludzi, którym zależy na idei tak samo jak tobie. W Gazetce było wielu ludzi, którzy z różnych przyczyn odeszli ale każdy z nich był i jest nadal bardzo cenny, każdy wnosił ze sobą coś wyjątkowego. Na chwilę obecną naszą Gazetkę tworzy kilka osób, które również z jakiś powodów, pomimo trudności zostali i dzięki temu to dzieło nadal trwa. Miom marzeniem zawsze było, aby Gazetka niosła ze sobą oprócz treści informacyjnych także treści intelektualne, dla pogłębienia wiary naszych czytelników. Jestem głęboko przekonany, że żeby wierzyć i trwać w wierze to musimy naszą wiarę pogłębiać. Mam nadzieję, że nasza Gazetka mogła być w tym pomocna. Nie ukrywam, że naszej Gazetki będzie mi brakowało…

Agnieszka N.: Jaki ma Ksiądz ogląd na naszą parafię po 3 latach spędzonych z nami?

Ks. Bogdan: Jakkolwiek to zabrzmi obrazoburczo, mam wrażenie, że wielu ludzi traktuje tutejszą parafię jak punkt usługowy. Owszem przyjdą w niedzielę na Mszę Święta ale z roszczeniami, że Msza ma być sprawnie odprawiona, z krótkim kazaniem, bez przedłużania. Uważają, że oddali Panu Bogu 40 minut i na tym ich relacja z Bogiem i parafią się kończy. Dziwne jest dla mnie  choćby to, że tak wiele się w tej parafii proponuje ludziom: różne akcje( np. „Tak na serio), grupy parafialne, nabożeństwa (przygotowywane zarówno przez młodzież jaki przez dorosłych)  ale nie ma totalnie odzewu ze strony ludzi. Być może nie trafia do nich ta oferta, może czegoś innego potrzebują? Kiedyś otrzymałem telefon od pewnej pani z pretensją ,że w tej parafii nic się nie dzieje, duszpasterze nic nie robią tylko politykę uprawiają na ambonie. Uważam, że było to bardzo niesprawiedliwe wobec kapłanów tutaj pracujących i tych ludzi, którzy działają razem z nimi. Tutaj pojawia się pytanie, kim właściwie jest dla nas Chrystus. Jeśli deklarujemy, że jest kimś bliskim to dlaczego nie chcemy Go lepiej poznać, właśnie poprzez Kościół lokalny, parafię i to, co parafia nam proponuje. Te wszystkie działania niosą głębokie treści, dzięki którym możemy bliżej poznać Jezusa. Nie wyobrażam sobie małżonków, którzy chcą być razem tylko 40 minut w niedzielę! A tutaj w relacji z Bogiem mamy coś więcej niż małżeństwo bo w grę wchodzi nasza wieczność.

Agnieszka N.: Jakie ma Ksiądz plany związane z posługą w nowej parafii w Obornikach Śląskich?

Ks. Bogdan: Będę tam superiorem, tak jak tutaj. Choć jest to niedaleko Bagna, gdzie przez 7 lat przebywałem w seminarium to nigdy tam nie byłem. Proboszczem jest tam mój kolega kursowy, wikarym jest mój uczeń wiec myślę, że znajdziemy wspólny język.

Agnieszka N.: Ile pudeł z książkami już Ksiądz spakował ?

Ks. Bogdan: Na razie mam spakowanych koło 20 pudeł a to dopiero początek bo zostało jeszcze 6 regałów J J J Moja mama od dłuższego czasu powtarza mi, że powinienem się leczyć! J Książki to jest moja wielka pasja. Kocham książki i lubię czytać, dlatego wszystkie moje oszczędności przeznaczam właśnie na książki.

Agnieszka N.: Chciałby Ksiądz coś jeszcze przekazać na koniec?

Ks. Bogdan: Tak J chciałbym podkreślić, że tak dobrze wyglądam bo mamy świetną kucharkę J Nie da się przy niej być fit, dlatego w swoim wyglądzie doszedłem do filozoficznej doskonałości czyli do kształtu kuli J Z całego serca życzę Gazetce żeby się dalej rozwijała, miała więcej piszących i więcej odbiorców.  Nie mnie oceniać czy byłem dobrym superiorem ale ostatni rok był bardzo dobry. Tworzyliśmy dobrą wspólnotę zakonną!

Agnieszka N.: W imieniu całej redakcji Gazetki parafialnej dziękujemy za każda wspólną chwilę. Za wskazywanie nam dróg i wzorców działania i rozwoju, za wymaganie nie tylko od nas ale także od siebie samego, za czas wspólnej, często trudnej pracy, który zbliżył nas nie tylko do siebie nawzajem ale także do Boga. To była piękna, wspólna, twórcza praca. Dziękujemy!