Ks. Jerzy Popiełuszko jakiego nie znacie!

„Jak mnie kiedyś posadzą, to już pewnie na ponad sto lat… 

Ks. Jerzy Popiełuszko jakiego nie znacie!

Na zdjęciach wygląda na zamyślonego a nawet smutnego człowieka. Kazania zawsze mówił spokojny ale stanowczym i pewnym głosem. Z pozoru poważny, stateczny mężczyzna.

Jaki jednak prywatnie był ks. Jerzy?

Kochał ludzi, Jerzy Szóstko wspomina: ”Miał tylu znajomych. Ludzie się do niego garnęli. Na imieniny zawsze się schodziło wielu gości. Przyjaciele wiedzieli, że ksiądz Jerzy bardzo lubi kwiaty, a z prezentów ceni te skromne. Więc mu przynosili skarpety wydziergane na drutach, długi szal, którym się owijał. Koledzy  hutnicy z wydziału W-02 zrobili mu różę ze stali nierdzewnej. Dostał też morze kwiatów. Tak wiele ma tych wspomnień związanych z księdzem Jerzym. Serdecznych, wzruszających i zupełnie koleżeńskich. Ksiądz Popiełuszko miał w sobie wielką charyzmę. Potrafił rozmawiać z doktorem, profesorem i prostą sprzątaczką czy hutnikiem spod pieca. Lubił żartować. Jak ja wyglądam, Al Capone, śmiał się, przyklejając wąsy, kiedy chciał wyprowadzić w pole pilnujących go esbeków. Często takie numery robił. Któregoś razu w Wigilię przed pasterką wyciągnął nalewkę. – Mego taty – powiedział – ale chłopaki, proszę nie ruszać, po mszy dopiero. Było zimno, do mszy pół godziny, robię herbatę i co tam, dla rozgrzewki nalewam kolegom po pół kieliszka. Ksiądz Jerzy oczywiście zauważył ten mój niecny występek. – No tak, Jurka robota – i śmieje się razem ze wszystkimi.”

Krewni wspominają, że „wuj Jerzy często się uśmiechał, miał poczucie humoru i był bardzo rodzinnym i kochającym wujkiem. Potrafił z Warszawy przyjeżdżać na wieś nawet na kilka godzin, wypić kawę, odwiedzić najbliższych i wrócić. Zawsze też przywoził nam słodycze. Już na zawsze batoniki Twix będą mi się z nim kojarzyć – opowiada Marek Popiełuszko. W sierpniu 1984 r. pan Marek miał 14 lat i spędził z wujkiem całe dwa tygodnie. – Wałęsaliśmy się po warszawskiej Starówce, wieczorami graliśmy w grę telewizyjną “Tenis”. Wujek mnie ogrywał – wspomina- Dwa miesiące później wujek został bestialsko zamordowany. Czy przeczuwał coś, mówił o swoich obawach…?  Nie mówił o śmierci. Przynajmniej przy dzieciach. Przygotowywał nas raczej na to, że będzie aresztowany. Żartował, że jak go kiedyś posadzą, to już pewnie na ponad sto lat…”

Ks. Jerzy Aleksander Popiełuszko a właściwie do 23 roku życia Alfons Popiełuszko( wtedy zmienił imię z Alfonsa na Jerzego Aleksandra) był bezkompromisowym ale bardzo radosnym i oddanym kapłanem. Być może wpłynęło na to skromne, wiejskie warunki życia, które uczyły poszanowania pracy i drugiego człowieka.  Z pewnością wpajana przez rodziców ogromna miłość do Boga i Ojczyzny sprawiły, że w jego sercu zakiełkowała gorliwość i oddanie Bogu i Polakom.

Ks. Jerzy wiedział, że dla wiary i Boga być może przyjdzie mu dużo wycierpieć. Już podczas służby wojskowej zrozumiał, że miłość do Boga okupuje się cierpieniem. W liście z wojska do swojego Ojca Duchownego wspominał: „Dowódca  plutonu kazał mi zdjąć z palca różaniec na zajęciach przed całym plutonem. Odmówiłem, czyli nie wykonałem rozkazu. W rozmowie ze mną straszył  mnie prokuratorem. Wyśmiewał: „Co, bojownik za wiarę”. Albo wszystko, albo nic. O 17.45 w pełnym umundurowaniu jak do ZOK-u stawiłem się na podoficerce. Tam sprawdzian trwał do 20.00 z przerwą na kolację. O 20.00 zaprowadzono mnie do dowódcy plutonu. Tam się zaczęło. Najpierw spisał moje dane. Potem kazał mi zdjąć buty, wyciągnąć sznurówki i rozwinąć onuce. Stałem więc przed nim boso. Oczywiście cały czas na baczność. Stałem jak skazaniec. Zaczął się wyżywać. Stosował różne metody. Starał się mnie ośmieszyć. Poniżyć przed kolegami, to znowu zaskoczyć możliwością urlopów i przepustek. Na boso stałem przez godzinę (60 minut). Nogi zmarzły, zsiniały, więc o 21.20 kazali mi buty założyć. Na chwilę wyszedł z Sali i poszedł do chłopaków (moich kolegów z plutonu). Przeszedł do mnie z pocieszającą wiadomością: „Tam, w sali w twojej intencji się modlą”. Rzeczywiście, chłopaki wspólnie odmawiali różaniec. Ja zbywałem go raczej milczeniem, odmawiając modlitwy w myśli i ofiarując cierpienia powodowane przygniatającym ciężarem plecaka, maski, broni i hełmu Bogu jako przebłaganie za grzechy. Boże, jak się lekko cierpi dla Chrystusa. O 22.20 przyszedł polityczny (politruk) kazał mi zdjąć różaniec przy nim. A niby z jakiej racji? Nie zdjąłem, bo przecież nikomu nie przeszkadzał, a nie będę zdejmował dlatego, że ktoś nie może na to patrzeć. Zwolnił mnie o 23.00.”

Młody Jerzy Popiełuszko nie ugiął się! Przez następne lata także przyszło  mu zdawać egzamin z wierności swoim poglądom i wierze.  Nie zmieniło to jednak Jego pogodnego, radosnego charakteru. Czy mógł wtedy-w wojsku przypuszczać, że to dopiero przedsmak ciężkiego krzyża, który poniesie za swoim Mistrzem…? Z pewnością te wydarzenia wpłynęły na to, że serce zwykłego, wiejskiego chłopca otwierało się do przyjęcia największej ofiary dla Boga.

Opr. Agnieszka N.